Prowokacje policyjne na Marszu Niepodległości. Dziennikarz postrzelony

W pokojowym Marszu Niepodległości wzięły udział tysiące ludzi. Były na nim rodziny z dziećmi. Policja i jej prowokatorzy zachowali się jak ZOMO w stanie wojennym. Kto wydał im taki rozkaz?

Jak pisze tysol.pl: “Na Marszu Niepodległości został postrzelony fotoreporter Tygodnika Solidarność. Według relacji Tomasza Gutrego, który ma 74 lata i pracuje w “TS” od wczesnych lat dziewięćdziesiątych, miał do niego strzelić z kilku metrów policjant. Gumowy pocisk utkwił w twarzy naszego fotoreportera, który obecnie przebywa w szpitalu, gdzie czeka go operacja.” (źródło)

Nasi reporterzy oraz dziennikarze innych niezależnych mediów potwierdzili w wywiadach z naocznymi świadkami oraz ofiarami zajść, iż były to prowokacje policji, która za wszelką cenę dążyła do konfrontacji. Od rana do Warszawy ściągane były siły policyjne z całej Polski. Od samego początku marszu wśród jego prawdziwych uczestników zakonspirowali się policyjni prowokatorzy po cywilnemu. Ujawniali się dopiero w momentach napaści policji na uczestników marszu.


Oto przykładowy film z udziałem tajniaków w Marszu Niepodległości:

Takich prowokacji było znacznie więcej. Gdy uczestnicy Marszu przeszli pod Stadion Narodowy, czekało tam na nich kilka tysięcy policjantów uzbrojonych w pałki, gaz pieprzowy i obezwładniający, granaty hukowe oraz broń ostrą i gładkolufową.

Media “oficjalne”, zależne od rządu, opisywały tę wielotysięczną spontaniczną patriotyczną manifestację Polaków jako “wybryki huliganów, którzy atakowali policję i osoby postronne”. Przypomina to nieodparcie retorykę komunistycznych gadzinówek z lat osiemdziesiątych, które w niemal identyczny sposób opisywały na zlecenie swoich sowieckich pryncypałów milionowe manifestacje niepodległościowe, wolnościowe i religijne.

Faktem jest, że policja zjechała do Warszawy z całej Polski. Jedynym logicznym wytłumaczeniem takich działań wydaje się być pokaz sił “władzy” wobec coraz bardziej świadomego społeczeństwa buntującego się przeciw bezprawiu obecnie rządzących, polskojęzycznych banksterów i przekupionych urzędników. Policja jak zwykle jest lojalna wobec tej “władzy”, co nie dziwi po ostatnich podwyżkach płac dla służb. Pytanie brzmi jednak: kto konkretnie wydał im rozkaz organizowania prowokacji i pacyfikowania Polaków, którym zgodnie z Konstytucją powinni wiernie służyć…?

To pytanie będziemy jeszcze wielokrotnie zadawać w kolejnych artykułach.


Miro Wilewski

 

Udostępnij na: